Zamarzyły mi się pompony. Poszłam do sklepu i zakupiłam ogromną ilość kolorowej krepiny i poległam. Zrobiłam jeden pompon, który od marca, razem z resztą krepiny leży w szafie (może przyda się do szkoły, choć wybrałam specyficzne kolory: szary, srebrny, czarny, fuksja i biały). Realizacja tego DIY mnie przerosła. Poległam, mimo że zrobiłam wszystko zgodnie z przepisem znalezionym w internecie. A przecież wydawało mi się, że mam zdolności manualne, więc to chyba nie jest to taka łatwa sprawa, albo tutorial był do d..y (pocieszam się). Może Wy robiliście pompony i macie jakiś sprawdzony przepis?
Zniechęcona niepowodzeniem postanowiłam je zamówić. Jak już zamawiać to nie byle jakie tylko prosto ze Skandynawii, a co! W końcu okazało się, że nie ze Skandynawii a Beneluxu, bo moje wypatrzone Honeycombs tworzy niewielka manufaktura w Holandii. I tak moje wymarzone trzy kule pojawiły się u mnie prosto ze sklepu Kapibara.
Muszę przyznać, że nie doceniałam ich potencjału. Jak tylko do mnie trafiły absolutnie wpadły w oko mojej dwulatki. Musiałam powiesić je wysoko, bo nie doczekałyby do sesji, którą pokażę Wam pod koniec posta.
Przejdź do całego posta