Można powiedzieć, że stałam się niejako bywalczynią wszystkich targów i wydarzeń tego typu. Oczywiście tych, które odbywają się w stolicy. A w Warszawie ostatnimi czasy dzieje się dużo. TARGI RZECZY ŁADNYCH, WZORY, TARGI DESIGNU I MODY MAYBAZE…to wszystko albo trwa albo jest jeszcze przed nami. Na TRŁ czekałam z ciekawością, bo pierwszy raz odbywać się miały w nowej lokalizacji, jaką jest Centrum Handlowe na palcu Unii Lubelskiej. Przed wejściem przywitała mnie długa kolejka po bilety i całe szczęście, że dzięki zorganizowanej akcji Blogerzy na TRŁ mogłam ją śmiało ominąć.
Nowoczesne, czyste, nowe centrum handlowe oraz kolejka przed wejściem dodało Targom splendoru i wrażenia ekskluzywności. Przynajmniej takie było moje pierwsze wrażenie. Na miejscu tłumy. Warszawiacy chyba polubili targi designu i tłumnie udali się na dzisiejsze wydarzenie w poszukiwaniu prezentów. Mimo że to dopiero końcówka listopada w powietrzu czuć było już lekką gorączkę przedświąteczną.
Mam nadzieję, że Ci, którzy zaopatrzyli się dzisiaj w prezenty Świąteczne mają w otoczeniu prawdziwych miłośników dobrego designu, którzy go docenią, bo tylko wtedy taki prezent ma sens. Na przykład mój mąż i mój tata na pewno nie nadają się na jego odbiorców, bo już dawno okrzyknęli wszystkie tego typu wydarzania, jako TARGI RZECZY NIEPOTRZEBNYCH.
Narzekałam na oświetlenie na targach organizowanych w domu braci Jabłkowskich, ale nie będę ukrywać dzisiejsze było fatalne. Powierzchnie biurowe idealnie dopasowały się do przestrzeni wystawienniczej. Nie czuć było ani trochę atmosfery biurowej a raczej surowość industrialnego wnętrza.
Jednak nie o tym pewnie chcecie słuchać a raczej trafiliście tu, aby przeczytać, co można było na samych targach zobaczyć.
Przejdź do całego posta