Ten weekend był niezwykle intensywny. W efekcie czego całkowicie straciłam głos. Mogę za to pisać i chciałabym Wam opowiedzieć o dwóch wydarzeniach, na skalę światową, w których miałam okazję uczestniczyć. Zapraszam na moją subiektywną opinię o Warsaw Home Expo i Łódź Design Festival.
Nie wiem, czy wiecie, ale ja swoją przygodę z Łódź Design Festival zaczęłam w 2011 roku. Pamiętam, że pierwsza edycja, w której uczestniczyłam, organizowana była w dawnej fabryce z lat 30. XX wieku przy ul. Targowej 35. Wtedy naprawdę można było poczuć atmosferę loftów i kilka pięter dobrego designu. Pamiętam, że zwiedzając wystawy od rana do wieczora i tak wracałam do Warszawy z poczuciem niedosytu (ale nie dlatego, że designu było mało, tylko bo nie wszystko przez cały dzień udało mi się zobaczyć!). Od kilku edycji ŁDF mieści się w Centrum Art Inkubator na Tymienickiego 5. Pięknych odrestaurowanych wnętrzach z czerwonej cegły dawnej fabryki Scheiblera. Niby czuć atmosferę loftów, ale już taką „wygładzoną”.
Nie o architekturze chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć, ale wnioskach i spostrzeżeniach, które nie dały mi spać w nocy z niedzieli na poniedziałek, póki nie wynotowałam ich na kartce. Słowa same układają mi się w głowie, a ja chce pisać, pisać i pisać, więc będzie długo. Nawet miałam płonną nadzieję, że tekst przygotuję Wam do porannej, poniedziałkowej kawy, ale selekcja zdjęć pochłonęła mnie bez reszty.
Zwykle sama wizyta na Łódź Design Festival jest sporym wydarzeniem a tu w weekend 7-8.10 dostaliśmy podwójną falę uderzeniową, bo Warszawa zorganizowała swoje targi Warsaw Home Expo.
Prawda jest taka, że w czasie trzech ostatnich dni zdążyłam być w Łodzi i dwa razy na targach Warsaw Home. Oczywiście trudno porównywać te dwie imprezy, ale będąc w Łodzi, myślałam prawie cały czas o Warszawie. I wcale nie chodzi tu o patriotyzm lokalny, bo jestem dość sceptycznie nastawiona do targów w stolicy, o czym świadczy fakt, że pozostawiłam suchej nitki na zeszłorocznej edycji Warsaw Home, która mnie nie zachwyciła a od dwóch lat całkowicie bojkotuję Wawa Design Festiwal i uważam osobiści, że powinien wreszcie zakończyć swój żywot (marny), aby na jego zgliszczach mogło powstać coś pięknego, a tak co roku reanimujemy trupa, zapewniając mu coraz to nowe leki. Tak więc, jak widzicie w żaden sposób, nie przemawia za moją opinią patriotyzm lokalny.
Łódź
Zawsze byłam wierna Łodzi, gdzie co roku jadę (zajrzyjcie do zeszłorocznej relacji) dla idei i pięknych doznań artystycznych dla głębokich przemyśleń i refleksji. Niestety kolejny rok z rządu czegoś mi brakuje. Może za mało było interesujących mnie wystaw, a może potrzebowałabym dodatkowych bodźców. Być może jestem odosobniona w swoich spostrzeżeniach, bo Trendnomad, czyli Michał Mazur, który cały rok podróżuje po wszelakich możliwych targach designu, uważał, że emocji było w sam raz i w odpowiedniej dawce.
New Old
To, co z pewnością zrobiło na mnie wrażenie to dwie wystawy, które skłaniały do refleksji. Jedną z nich z pewnością była wystawa zorganizowana przez muzeum w Londynie – New Old, która poruszała temat starzejącego się społeczeństwa. Chyba nie muszę Wam pisać, jak ważny jest to temat i jak często bagatelizowany zarówno przez projektantów, jak i rynek sprzedaży. Projektujemy zwykle dla ludzi młodych, aktywnych zawodowo, których stać na nasze produkty. A starsi? Typowego polskiego emeryta przecież nie stać na design (trochę prowokuję, trochę generalizuję). Kiedy ktoś zaczyna projektować dla ludzi starszych, to jest to wydarzenie i na pewno nie przejdzie bez echa. Wszyscy przecież wiemy, że nasze społeczeństwo się starzeje. Nic jednak z tym nie robimy. To trochę tak jak z odzieżą w rozmiarze XXXL. Wiemy, że sporo osób nosi niestandardowy rozmiar, ale sklepów z odzieżą w większym rozmiarze jest jak na lekarstwo, a projektanci zwykle projektują dla osób w rozmiarze maksimum 36. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni a program Modelka plus size może być pierwszą jaskółką, która ściągnie wiosnę. Uważam, że poruszony w tym roku temat starości jest niezwykle ważny i wszyscy powinniśmy się edukować w projektowaniu dla osób starszych. To bardzo daje do myślenia.
Projektowanie dla osób starszych wcale nie jest łatwe! Nigdy nie zapomnę dyskusji nad projektem mieszkania dla osoby po 60, realizowanym przez jedną z moich blogowych koleżanek. Połowa osób doradzających, które wiedziały, że będzie tam mieszkała starsza pani, doradzała rozwiązania takie jak łóżko ortopedyczne, więcej miejsca do poruszania się wózkiem, prysznic zamiast wanny. Koleżanka próbowała apelować, żeby nie ulegać stereotypom, bo choć pani ma 75 lat, to trzyma się świetnie i nadal prowadzi aktywne życie seksualne, więc łóżko wykorzystuje w normalnym celu, a nie tylko leczniczym.
Jednym z zadań na wystawie było określenie hipotetycznego wieku, w którym zaczyna się starość. Uwielbiam takie eksperymenty.
Całkowicie rozbili mnie respondent, który uznał, że:
Starość jest w wieku 27 lat, bo wtedy kac jest nie do zniesienia.
Dużo osób uznało, myślę, że dość bezpiecznie, że nie ma odpowiedniego wieku, w którym rozpoczyna się starość, a jedynie jest to nasz stan umysłu.
Bardzo podobała mi się terapeutyczna foczka dla osób chorych na demencję! Była tak słodka, że powinni ją wypożyczać również ludziom cierpiącym na depresję. Może nie taką silną połączoną ze stanami maniakalnymi, ale taką lekką, taką która zdarza się każdemu z nas. Foczka porusza korpusem, wydaje dźwięki i otwiera i zamyka oczy. Jest przesłodka! I taka skuteczna. Miłość od pierwszego wejrzenia.
Porozmawiajmy o śmieciach
Drugą wystawą, która zrobiła na mnie wrażenie, była polecona przez Michała Mazura: Porozmawiajmy o śmieciach.
Ogromna dawka wiedzy, ciekawostek i informacji o historii składowania odpadów.
Historię ludzkości można opowiedzieć poprzez dzieje produkowania odpadów i różnych metod gospodarowania nimi.
Podobał mi się wystawy Makeme! i Must have zajmujące wreszcie prestiżowe miejsce w na ostatnim pietrze budynku B, ale to już chyba standard!
Must have
Jak zwykle, na Must Have widziałam sporo zaprzyjaźnionych marek i w pewnych momentach pękałam z dumy. Pojawiły się tam marki młode, którym bardzo kibicuję.
W przypadku takich wystaw lubię przyczaić się przy ścianie, za gazetą i z uśmiechem na ustach słuchać opinii odwiedzających.
I tak na przykład sekretarzyk TAMO został uznany za klatkę dla świnki morskiej a skórzane uchwyty Oli Munzar z Plankton dla domu zostały podsumowane w rozmowie następująco:
A wiesz, że takie uchwyty wprowadziła niedawno Ikea? I to dużo tańsze? Zobacz jak projektanci mają przechlapane! Nie mogą upilnować swojego projektu!
Znacie to biurko (Borcas) oraz ten stół od Vox?
Make me!
Tegoroczną nagrodę główną MakeMe! w wysokości 20 tys. zł, ufundowaną przez Ceramikę Paradyż otrzymał: pochodzący z Niemiec Benno Brucksch za Kredki z gleby// Ziemia Wosk Ołówek.
Benno Brucksch zebrał ziemię, w różnych kolorach z całego świata i zmieszał z woskiem. Powstały unikalne kredki. Pewnie zastanawiacie się, jak się takimi kredkami pisze. Przyznam się, że dość słabo. Moja córka też nie ucieszyłaby się z takiej kolorystyki. Od razu zapytałaby się, gdzie jest róż?
Drugą nagrodę otrzymał Jan Libera z Polski, za fantastyczny projekt Miejskiej przyczepki rowerowej, którą możemy wypożyczyć tak łatwo, jak rower! Wyobrażacie sobie, jakie to byłoby wspaniałe? Szczególnie w kontekście mebelków, które można odnaleźć w grupie „Uwaga śmieciarka jedzie”! Świetny pomysł! Znalazłabym, fantastyczny mebel i wystarczyłoby podbiec do najbliższego postoju rowerów miejskich i go po prostu wypożyczyć!
Wystawa miejskie marzenia – Vitra Design Museum
Patrzymy na miasto w miniaturze. Obserwujemy przestrzeń miejską i patrzymy na człowieka w przestrzeni miejskiej. Jak powinno być zaprojektowane miasto, żeby ta relacja pomiędzy budynkami była przyjazna człowiekowi? (patrz budynki z wielkiej płyty i przestrzeń pomiędzy nimi). Ja odczuwałam jedynie potrzebę zabawy ludzikami ustawionymi na planszach. Kolejna dobra wystawa na Łódź design Festiwal choć na pierwszy rzut oka mocno niepozorna.
Trochę żałuję, że nie pomyślałam, żeby zapisać się na warsztaty ze Studiem Tartaruga. Fantastycznie się zapowiadały:
#meetblogin2017
Zaletą pobytu w Łodzi było na pewno spotkanie się w gronie blogerek i co ważne blogerów (panowie się pojawili!) wnętrzarskich na ogólnopolskim zjeździe blogerów wnętrzarskich Meetblogin 2017 organizowanym przez Ulę z interiorsdesignblog. Poznałam nowych ludzi i uczestniczyłam w warsztatach las w słoiku, organizowanych przez Barlinek, żeby na końcu jako jedyna stłuc swój słoik! Super, nie? Zamówione na Allegro elementy do stworzenia mojej biosfery w słoiku już do mnie jadą a ja cieszę się, że posiadłam właściwą wiedzę, żeby taki słoik samodzielnie zrobić.
Podobała mi się dyskusja z osobami z różnych środowisk o wolności, jaką mamy lub jaką powinniśmy mieć. Na stwierdzenie, że my blogerzy nie mamy wolności i czasem musimy robić coś tylko dla pieniędzy, wstałam i wypowiedziałam się tak:
Gdybyśmy robili to, co ktoś nam każe i nie moglibyśmy decydować o tym, z kim pracujemy lub nie, czy chociażby nie mieli w umowie klauzuli dotyczącej tego, że w przypadku wadliwości produktu poinformujemy o tym swoich czytelników (to akurat celna uwaga Asi z GreenCanoe), to naprawdę daleko byśmy nie „zajechali”. Absolutnie musimy być wolni, niezależni, nie bać się wyrażać opinii i mieć osobowość, bo inaczej zatopimy się w morzu blogerów robiących wiele za niewiele!
Warto jednak podkreślić, że „wolni” nie znaczy „bezkarni”. Staram się nie udzielać Wam rad w stylu „musisz pomalować to na ten kolor, musisz to kupić”. Ja inspiruję, opowiadam o własnych doświadczeniach i czuję się odpowiedzialna za własne słowa. Przywołany przez panią Małgosię Szczepańską przykład blogera doradzającego zburzenie ściany działowej, mocno zapadł mi w pamięć. Jak widać internet pełen jest „fachowców”.
Jaki przymiotnik by mnie zabił? Że jestem nijaka! Boję się trzech rzeczy: przeciętności, braku emocji i nudy!
Nie obyło się też bez kontrowersji. Podczas tego konkretnego spotkania, które je wywołało, nie udało mi się niestety zabrać głosu, choć bardzo żałuję, bo wręcz buzowało we mnie od nadmiaru emocji. Całe szczęście mam bloga i mogę napisać to, co mi leży na sercu.
Jedna z marek produkujących farby spotkała się z nami, czyli reprezentantami blogosfery wnętrzarskiej po to, aby zakomunikować nam, że jesteśmy dla nich zupełnie nieprzydatni. Tak. Też byłam w szoku, jak to usłyszałam! Zamiast naszej wiedzy czy doświadczenia oraz ciekawych pomysłów na użycie ich produktów, a przede wszystkim wiedzy jak je stosować i jakimi właściwościami się charakteryzują, oni wolą pokazać się na blogu wysoko zasięgowym, nawet takim, który prezentuje, na co dzień bieliznę. Brutalnie mówiąc, Państwu zależy na gołych liczbach, zasięgach. Wiedzę o produkcie można przekazać każdemu i nie trzeba produktu oddawać w ręce profesjonalisty. A że wspomniane gwiazdy blogosfery malują zwykle na biało, no cóż, to się nie liczy, liczą się zasięgi.
Ok bywa i tak. Biznes to biznes, ale w takim razie, po co Ci Państwo spotykają się z nami i marnują swój cenny czas, oraz nasz czas? Po to, żeby nam powiedzieć, że nigdy nie będą z nami współpracować? Po co przychodzą i obrażają blogerów? Po co oświadczają, że jeśli mieliby wybrać to wybraliby blogera wysko zasięgowego, piszącego o majtkach, zamiast blogera piszącego tylko o wnętrzach? Czy to mam nas przekonać do zmiany tematyki bloga? Uświadomić, że jesteśmy na rynku zupełnie nieprzydatni? Absolutnie ta firma straciła bardzo dużo na wizerunku, prezentując się w ten sposób!
Długo też myślałam nad strategią takiego wystąpienia. Doszłam do wniosku, że reprezentanci tej marki starają się pokazać, że nic nie znaczymy na rynku chyba tylko po to, abyśmy pracowali dla nich za przysłowiową puszkę farby.
Brawo! Gratuluję dobrego PRu!
Warsaw Home Expo i Łódź Design Festival
Z faktu, że oba wydarzenia (ŁDF i Warsaw Home) odbywały się jednocześnie, najbardziej skorzystała Warszawa. Większość fanów designu i producentów mebli oraz sklepów z wyposażeniem było obecnych w stolicy. Niestety Łódź w ten weekend przegrała. Choć w zasłyszanej rozmowie dyrektor ŁDF był bardzo zadowolony z festiwalu a jedyne co go rozczarowało to rozkopanie całej ulicy Tyminieckiego i zrobienie z niej jednokierunkowej.
Łódź przegrała nie tylko ze względu na frekwencję.
To nie jest tak, że brakowało tu dobrego designu. BYŁ. Świetny! Były też przynajmniej 3 dobre wystawy dające do myślenia wywołujące emocje i takie, które powinny pozostawić w naszych głowach na dłużej, a jednak wyjeżdżałam z Łodzi z poczuciem niedosytu a przez to rozczarowania. Chciałbym jeszcze więcej. Może dobrym pomysłem jest jeszcze więcej wystaw w jeszcze innej lokalizacji. Może młodych projektantów, którzy nie dostali się na Make me!. W przyszłym roku Warszawa szykuje rozszerzyć Warsaw Home do 5 hal a Łódź? Zdaję sobie sprawę, że dobrze jest selekcjonować design, dobrze jest być mega ekskluzywną imprezą, ale można zaprezentować np. wystawy najlepszych uczelni w kraju. Niech dzieje się jeszcze więcej. Niech Łódź oszałamia, niech będzie to nasza stolica dobrego, młodego designu w wersji full.
Warszawa
A co było w stolicy? Co z powodowało, że chciałam tam być? Przede wszystkim poprzednia edycja Warsaw home była słaba. Ta zachwycała. Było kilka niedociągnięć jak bardzo słabe oznaczenie hal i sektorów, ale przy takiej liczbie odwiedzających oraz poziomie estetyki stoisk, można o tym zapomnieć. Wystawcy się postarali i co ważne zaufali dekoratorkom, stylistkom wywodzącym się z blogosfery wnętrzarskiej. To nie mogło się nie udać! Dziewczyny świetnie się spisały, dokładając swoje cegiełki do wzrostu prestiżu tej imprezy!
#blogtour2017
W piątek miałam okazję uczestniczyć w #blogtour2017 i spotkać przedstawicieli takich marek jak: Barlinek, Mesmetric, Vitra, Polskie Fabryki porcelany Ćmielów i Chodzież, Euforma, Comitor/Blanco, Interium, Belldedco, Carpets&more.
Barlinek
Piękne podłogi i świetna jakość!
Carpets & more
Moja kolorystyka!
Primavera Furniture
SHStudio
Wpadłam na to stoisko jak bomba i pochwaliłam za dobór kolorów! Brawo za dobór kolorów! Dość kontrowersyjny pomarańczowy pasuje tu jak ulał i nie drażni!
Miloo
Nie muszę chyba mówić dlaczego ta aranżacja znalazła się w mojej relacji
BVSK
Kooku design
WASTE TABLE IN SCRAPWOOD/Piet Hein Eek/ za ok 45,5 tys złotych!
Zdjęcie po lewej lampa wisząca UNITY GLOBE LIGHT V.1/Paul Heijnen/za ok 77 tys. zł, sofa STARDUST SOFA/Sé/47 tys., ceramika BOSA
Zdjęcie po prawej Lampa HYPERION/Paul Heijnen/za ok 83 tys. zł
Wychodząc z założenia, że skoro jest dobrze, to może być jeszcze lepiej, organizatorzy planują w przyszłym roku otworzyć jeszcze kolejne hale, ale ja uważam, że w ten sposób można przedobrzyć. Serio, nie psujmy tego, co funkcjonuje dobrze, a jedynie poprawmy wszystkie niedociągnięcia.
Ukoronowaniem imprezy było wystąpienie Karima Rashida zatytułowane No fear! Bardzo inspirujące i zwracające uwagę na problem, jakim jest brak odwagi u projektantów. Większość osób robi mocno zachowawcze wnętrza, bo klient tego potrzebuje. Karim przyznał otwarcie, że w ostatnim roku stracił 3 projekty, bo inwestorzy nie byli gotowi na jego pomysły! Wiele osób jednak woli skapitulować, aby klient był zadowolony, niż trzymać się swojego pierwotnego pomysłu.
Jak często inwestorzy lub projektanci boją się zaryzykować? Jak często klient przychodzi z moodboardem (który Karim nazwał złem) a my kropka w kropkę kopiujemy go do wnętrza inwestora?! Życzę nam wszystkim odwagi w projektowaniu i odważnych inwestorów z otwartymi umysłami.
Ulubione spostrzeżenie na koniec.
„Targi się już skończyły”
Jak po wizycie na Warsaw Home można powiedzieć coś takiego? Zastanawiam się czasem czy osoby wydające takie opinie w ogóle ruszyły się znad komputera? To swego czasu popularne stwierdzenie co chwila przez kogoś przytaczane. Zwykle przez wystawców niezadowolonych ze sprzedaży swoich produktów na tych czy innych kiermaszach świątecznych. Słyszałam je wielokrotnie. Po ostatnim weekendzie uważam, że jest inaczej. Brakuje tylko dobrych miejsc, gdzie tego designu można szukać.
Artykuł Warszawa kontra Łódź, czyli relacja z Warsaw Home Expo i Łódź Design Festival pochodzi z serwisu conchitahome.pl.